Pierwszym ćwiczeniem było wycięcie z gazet różnych twarzy i próba określenia co czuje dana osoba. Zapisywałam słowa Wiktora i swoje - każdy może inaczej odczytać emocje.
Druga zabawa to wykonanie twarzy - tu również wykorzystaliśmy zdjęcia z gazet.
Zrobiłam też fajną i łatwą zabawę (pomysł z pinterest'a), polegającą na rozdzieleniu różnych zdań i sformułowań na dwie grupy: 1- można wypowiedzieć i 2 - lepiej zostawić to dla siebie.
Przy tym ćwiczeniu rozmawialiśmy jak możemy mówić, żeby nie sprawić przykrości rozmówcy, jakimi słowami zastąpić te negatywne itp. Wymyśliliśmy też kilka sytuacji, w których użylibyśmy pozytywnych komunikatów zamiast negatywnych.
Oczywiście najlepszymi ćwiczeniami są codzienne sytuacje, których nie brakuje. Jednak pomyślałam, że tego typu zabawy pomogą w utrwaleniu umiejętności.
Kilka tygodni temu zauważyłam, że w trudnych sytuacjach Tata i Wiktor mówią do Gabrysia językiem "osobistym" (jesteś smutny? chciałeś inaczej? potrzebujesz przytulenia? poproś mamę, to Cię przytuli; myślałeś, że tak można?). Co ważne, Gabryś nie mówi zbyt dużo, więc to my mówimy za niego; żeby dowiedzieć się o co chodzi, zadajemy pytania, na które odpowiada tak lub nie, więc 'rozmowa' nie jest łatwa. Zdarza się, że Wiktor daje mu tak dużo wsparcia i empatii, że jestem szczerze poruszona.
Taki sposób mówienia (nazwanie emocji, wypowiedzenie jego intencji, wyjaśnienie na czym polega problem) pozwala mu zrozumieć sytuację i łatwiej się uspakaja.
Nie wiem dlaczego taki język nie działa w stosunku do Wiktora. Kiedy pytam co czuje lub jakie miał intencje, wybucha złością i agresją. Czy to z powodu mojej błędnej oceny sytuacji czy właśnie trafienia w sedno?
ŚWIETNY POMYSŁ! Też bym chciała coś takiego zrobić ale z J się to nie uda :/.
OdpowiedzUsuńspróbujcie :-)
Usuń